O tym, czy egzorcyzmy to wyłącznie domena Kościoła, dlaczego w XXI wieku wiara w opętania nie stanowi przeżytku, a także, czy Ziemia to dla demonów eschatologiczne piekło – opowiada Michał Stonawski, badacz zjawisk psi, autor książek: "Paranormalne. prawdziwe historie nawiedzeń" oraz "Paranormalne. Egzorcyzmy. Prawdziwe historie opętań".
Skąd u ciebie wzięło się zainteresowanie tematyką nawiedzeń?
Kierowała mną ciekawość; konkretnie – ciekawość i strach. W 2010 r. wybrałem się z kolegami i koleżankami ze studiów do nawiedzonego domu. Znajomi należeli do ruchu okultystycznego O.T.O. – Ordo Templi Orientis (międzynarodowa organizacja religijno-zakonna o charakterze para-masońskim, założona przez Carla Kellnera i Theodora Reussa w 1905 r.). Do dziś zastanawiam się, czy chcieli mnie wtedy rekrutować, czy po prostu łączyło nas pokrewieństwo dusz. Dom, który wybraliśmy, to dziś już nieistniejący dom na Kosocickiej (szerzej opisany w książce „Paranormalne: prawdziwe historie nawiedzeń").
To wydarzenie mnie zainspirowało, pomyślałem, że chciałbym wiedzieć więcej o miejscach uważanych za nawiedzone. Jak przeistaczają się ze zwykłych domów w miejsca, które „cuchną” grozą, które kojarzone są jednoznacznie – z duchami, grozą, nieszczęściami, lękiem.
Druga rzecz, to strach; strach przed śmiercią. Liczyłem, że obcując z niewytłumaczalnym jednocześnie oswoję ten lęk. Nienawidzę myśli o tym, że przestanę istnieć. Nie potrafię zaakceptować ludzkiej śmiertelności i kruchości życia. Jeśli istnieje Bóg, to pomysł, by dać małpie rozum, dzięki któremu będzie potrafiła zrozumieć albo przynajmniej zaobserwować naturę wszechświata, zauważyć, jaki jest wielki, a jednocześnie obdarować ją kilkoma dekadami życia – trzeba uznać za okrutny. Bóg, jeśli istnieje, jest okrutnym bytem.
Mam – jak każdy z nas – jedynie nikłą obietnicę, że gdy umrę, to może nie będzie jednak koniec. Być może. I ja, widząc wspaniałość tego świata, Ziemi, Kosmosu, mam się cieszyć tym ochłapem? Jedyne, co mi pozostało, to zakasać rękawy i spróbować dotknąć tego, co niewyjaśnione i poszukać odpowiedzi na to pytanie – czy jest jakieś „dalej”.
Wierzysz w Boga?
Określiłbym siebie jako agnostyka teistycznego. Przez wlata byłem głęboko wierzący. Mam jednak świadomość, że na świecie są inne religie, inne wierzenia; chcę je poznać, sam zdecydować o tym, w co wierzę, poskładać z tych elementów spójny obraz świata. Uważam że każda religia zawiera jakiś element prawdy.
W naszym kraju nie prowadzi się statystyk dotyczących opętań. Nieoficjalnie egzorcyści przyznają, że zgłasza się do nich kilkaset osób rocznie. Zdaniem michaelity, ojca Mariana Polaka, większość ludzi szukających pomocy u egzorcysty kwalifikuje się raczej do lekarza psychiatry – opętani przez demony to rzadkość. Czy po dokonaniu własnych obserwacji, zgodziłbyś się z tym zdaniem?
Zgadzam się całkowicie. Większość obserwacji zjawisk paranormalnych jest błędna, jest rodzajem zaburzonej percepcji, a czasami niewiedzy. Podobnie jak w przypadku obserwacji UFO – niektórzy ludzie zobaczą samolot albo Wenus i myślą, że widzą Obcych. W przypadku opętań, najczęściej okazują się one pomyłką, bywa, że to problemy lub choroby psychiczne. Zdarzają się również osoby, które chcą być opętane – potrzebują uwagi ze strony księdza, będącego dla nich autorytetem. O tym mówi jeden z bohaterów mojej książki, Kamil, który latami uczęszczał do Wspólnoty Przymierza Rodzin Mamre. Opowiedział mi o ludziach, którzy potrzebowali uwagi tak bardzo, że udawali opętanie, chociaż doświadczony kapłan od razu odkrywał próby oszustwa.
Słowo "egzorcyzm" pochodzi z języka greckiego. Oznacza: "wypędzać złe duchy". W Kościele egzorcyści są powoływani od III wieku. Kodeks prawa kanonicznego mówi: Nikt nie może dokonywać zgodnie z prawem egzorcyzmów nad opętanymi, jeśli nie otrzymał od ordynariusza miejsca (biskupa - przyp. aut.) specjalnego i wyraźnego zezwolenia. Ale nie tylko księża zajmują się wypędzaniem demonów. Ty oddajesz głos szeptunce, medium, a nawet sataniście…
Opętania czy opowieści o nawiedzonych miejscach istniały na długo zanim narodził się Kościół, wcześniej zajmowali się tym szamani, kapłani, którzy wypędzali z człowieka zło. W Afryce są kulty, które uznają złe i dobre duchy. W tradycji rodzimowierczej wejście ducha w człowieka uważano z kolei za coś pozytywnego.
Perspektywa Kościoła jest ważna – to potężna instytucja która wypracowała swe stanowisko przez setki lat, a w wielu kwestiach ma rację. Dlaczego jednak nie dowiedzieć się czegoś więcej? Istnieją inne perspektywy, odmienne głosy, które zasługują na wysłuchanie. Ciekawi mnie podejście do tego zagadnieina przedstawicieli innych religii. W przyszłości chciałbym swoje poszukiwania rozwinąć, pojechać do Afryki, na Haiti, interesuje mnie kult voodoo. To pozwoliłoby mi odnaleźć wspólny mianownik – wspomnianą wcześniej prawdę.
Czy człowiek indywidualnie jest w stanie obronić się przed atakiem złego ducha i jego negatywnym wpływem na swój umysł?
Wydaje mi się, że tak. Nie trzeba jednak nadmiernie ryzykować, babrać się w takich rzeczach – to podpowiada rozsądek. Pewien karmelita wyznał mi, że w dużej liczbie przypadków opętani zostają ci, którzy są najbliżej Boga, jak np. ojciec Pio, który był dręczony. Albo dotyczy to osób głęboko wierzących – na nich skupia swą uwagę chrześcijański szatan, pragnący zniszczyć dzieło boskie. Nie mówię, że wiara jest zła, ale trzeba być świadomym tego, w co się wierzy i dlaczego. Trzeba być ostrożnym, zdrowo rozsądkowym. Gdy pojawia się problem, nie panikować, ustalić, na czym on polega, udać się do psychologa, psychiatry. Dopiero potem do egzorcysty.
Każda kultura wypracowała własne metody wypędzania demonów. Czy twoim zdaniem można mówić o jakimś specyficznie polskim egzorcyzmowaniu, na tle tego, co dzieje się w innych krajach czy kręgach kulturowych?
Jeśli chodzi o Kościół, istnieją konkretne wytyczne dotyczące egzorcyzmów, opisane w Rytuale Rzymskim. W książce przedstawiłem go szczegółowo: modlitwy błagalne, postępowanie księdza delegowanego do wykonania egzorcyzmu. To nie może być zwykły kapłan – egzorcysta jest wybierany i namaszczany przez samego biskupa. Bywa nawet, że sam hierarcha wykonuje tę posługę.
Medium Rafał Hołubowski, któremu oddaję głos w książce „Paranormalne: Egzorcyzmy”, jest jedynym znanym mi wyjątkiem zaakceptowanym przez pewnego księdza, jednak nie przez Kościół jako instytucję. Ten nie zezwala na coś takiego. Gdy rozmawiałem z ojcem karmelitą o egzorcystach funkcjonujących poza Kościołem, udzielił kategorycznej odpowiedzi: takich egzorcystów nie ma!
Temat, o jakim tu mówimy, jest mocno obecny w popkulturze – czy realistyczne zdarzenia, z jakimi miałeś okazję się zetknąć, odbiegają od tego, co oglądamy na ekranie?
Popularny film „Egzorcysta”, nakręcony na kanwie prawdziwych wydarzeń, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Co ciekawe, jakiś czas po zrealizowaniu obrazu reżyser William Friedkin został zaproszony do Watykanu przez samego o. Gabriela Amortha. Ów pozwolił mu wtedy sfilmować egzorcyzmy, co było sprzeczne z wytycznymi Kościoła, a jednak wyszło z inicjatywy głównego egzorcysty Watykanu!
Podczas odprawiania egzorcyzmów nikt nie chodzi po ścianach ani nie wytyka rozdwojonego języka; lewitacja, przemieszczanie się po suficie – to wymysły hollywoodzkie. Jednak zdarza się, że głos egzorcyzmowanej osoby ulega zmianie; że mówi ona o rzeczach, o których nie może wiedzieć. Bywa też, że doznaje nagłego przypływu sił fizycznych. Tu uważam, że jest to wykorzystanie drzemiącego w człowieku potencjału, ponieważ biologicznie mamy taką siłę, ale grozi ona zerwaniem mięśni, uszkodzeniem ciała.
Opętanie uchodziło za zjawisko nielicujące z obrazem współczesnego człowieka. Tymczasem w 1992 r. WHO uznała je za kategorię diagnostyczną, przypisaną do zaburzeń psychicznych. Stwierdzono, że powinno być rozpoznawane w kontekście kulturowym, nigdy poza nim. Okazało się bowiem, że tradycyjne metody usuwania opętań bywają znacznie skuteczniejsze od terapii stosowanych przez lekarzy. Z czego może to wynikać?
Myślę, że to kwestia kulturowa. Jeśli ktoś mocno wierzy w Boga, to kapłan może to w takim przypadku okazać się skuteczniejszy w udzieleniu pomocy niż np. psychiatra. Doktor Łukasz Cichocki – dyrektor Kliniki Psychiatrii Krakowskiej Akademii A.F. Modrzewskiego oraz Ośrodka Edukacji, Badań i Rozwoju Szpitala im. J. Babińskiego w Krakowie, z którym rozmawiałem, wyjaśnił mi, że może być tak, iż tylko egzorcysta będzie w stanie uleczyć takiego człowieka, co wcale nie musi oznaczać, że ów naprawdę jest opętany. Z punktu widzenia psychiatrii, zadziała wtedy efekt placebo.
Często jednak bywa, że opętania okazują się zaburzeniami psychotycznymi, urojeniami. Co nie znaczy, że prawdziwe zniewolenia demoniczne się nie zdarzają.
Za wcześnie jeszcze pisać nekrolog szatanowi – przestrzega Peter Stanford, autor nieautoryzowanej biografii diabła. Podobnego zdania są hierarchowie Kościoła. Uważają, że nic bardziej nie sprzyja szatanowi, jak brak wiary w jego istnienie. Czy rzeczywiście w XXI wieku można poważnie mówić o ingerencjach dokonywanych przez diabła?
Zależy, w co kto wierzy. Przypadków opętań przybywa, lecz czy wynika z tego, że szatan i jego horda opętują ludzi? Nie można tego wykluczyć, ale trzeba spojrzeć na to szerzej: nie radzimy sobie ze skokiem cywilizacyjnym i współczesnym światem, gonitwą za pieniądzem. Nie trzeba szatana, by mówić o grzechu czy złu – to my, ludzie, to sobie robimy. To my sami siebie opętaliśmy.
No właśnie – jak mówi ks. prof. Józef. Makselon, opętany nie tylko straszy, lecz daje do myślenia, stawia pytania o stan kultury i koncepcję wiary. Jak wyglądają one z twojej perspektywy, autora badań w temacie opętań AD 2021?
Wiara i religia powstały w konkretnym celu, to ważna sprawa w historii ludzkiego gatunku. Większość z nas potrzebuje oparcia w egzystencji, pomocy w radzeniu sobie z problemami, a łatwiej jest sobie poradzić, jeśli wierzy się, że ktoś, do kogo człowiek się modli, przyjdzie mu z pomocą. Nawet, jeśli nie jest to prawdą.
W momencie kiedy ludzie przestają wierzyć w Boga, przechodzą na ateizm, porzucają religię, powstaje pustka. Myślę, że rezygnacja z Boga może stać się przyczyną problemów. Trudno radzić sobie ze światem nie mając w nikim oparcia. Niewielu to potrafi, pustkę trzeba zapełnić, np. nauką, ale i tu niewiele osób ma konieczne predyspozycje, gros brnie w koncepcje, które nie mają sensu, takie jak bezkrytyczna wiara w płaską ziemię, w pseudonaukę. Radykalizujemy się na innych gruntach, ideologicznych, światopoglądowych, politycznych, toczymy ze sobą wojny. Tam, gdzie obowiązywały uniwersalne zasady moralne wpojone przez religie, pojawiają się pytania, nieoczywistości. Kwestionujemy dawny porządek, pragniemy rewolucji, zaczynamy żyć w świecie, w którym nic nie jest pewne, a wszystko jest kwestią punktu widzenia. Czy to wina porzucenia religii i Kościoła? Nie, bo zamknięcie się w dogmatach oraz odwrócenie się od problemów świata też jest bezsensowne. Dzisiejszy świat postrzegam jak rozchwiane wahadło – bez jakichkolwiek kompromisów. Ta nierównowaga, szybkie, nagłe zmiany cywilizacyjne, społeczne i kulturowe sprawiają, że wielu nie radzi sobie z rzeczywistością.
W swojej książce zadajesz ważne pytanie: Jaki cel mają demony przybywając na Ziemię? Czy znasz odpowiedź?
Nawiązujesz do rytuału, który pokazała mi czarownica satanistyczna; demon, z którym, jak twierdzi, komunikowała się, powiedział jej, że one tu po prostu są, że to ich teren, są jej mieszkańcami, że Ziemia to piekło. To tylko jedna z teorii. Kościół zakłada, że demony przybywają, aby niszczyć dzieło boskie. Prawda jest jednak taka, że coś faktycznie się dzieje, choć my możemy reagować tylko na konkretne wydarzenia i podjąć próbę ich zrozumienia.
W jednym z rozdziałów wspominasz o zajściu, którego byłeś świadkiem. Poczułeś dotknięcie metafizyki na własnej skórze?
Tak, doświadczenie w domu na Kosocickiej wywarło na mnie długotrwałe wrażenie. Spotkałem się tam z czymś, czego nie rozumiałem, do dzisiaj nie jestem w stanie wytłumaczyć. Zobaczyłem kształt, złożony z bardzo złych emocji, który widziałem, ale też jakbym go czuł... W tamtej chwili zostałem jak gdyby odcjęty od rzeczywistości, pojawiły się luki w pamięci. Koledzy opowiadali mi później, że zachowywałem się bardzo dziwnie, byłem agresywny, chodziłem wokół domu, jakbym czegoś szukał. Co tam tak naprawdę się stało? Być może dałem się zasugerować niesamowitością przeżywanej sytuacji, tym, że dotykam okultyzmu w jego czystej postaci, lecz mogłem też, co wydaje mi się równie prawdopodobne, dotknąć niewiadomego, jak zdarzało się to później jeszcze wiele razy.
Malachi Martin, autor książki o opętaniach w Stanach Zjednoczonych lat 70. i 80. ub. w., podaje następujące oznaki rzeczywistego zniewolenia:
Brzmi znajomo…?
Tak. Szczególnie znajome jest uczucie nagłego, nieprzyjemnego zimna. Podkreślam to, bo sam lubię chłód – idealne temperatury dla mnie to przedział pomiędzy -10 a +5 stopni Celsjusza. Jednak to, co czuje się w nawiedzonym miejscu jest czymś dotkliwszym – to nie zwyczajne zimno, to brak ciepła. Tak, jakby coś zasysało całą energię wokół, niczym czarna dziura. Do listy, którą wymieniłaś, Kościół dodaje często nadludzką siłę, mówienie językami oraz jasnowidzenie. Zachowam jednak sceptycyzm wobec lewitacji – faktem jest, że widziałem taki przypadek, ale – jak mówiłem wcześniej – to prawdopodobnie wykorzystanie potencjału ciała, które nienaturalnie się ułożyło i wsparło – nie zaś złamanie praw fizyki.
Czy twoje podejście do egzorcyzmów, a także demonicznych zniewoleń uległo zmianie po napisaniu książki? Czy podczas zbierania materiałów przydarzyło ci się coś, co zrewidowało twoje poglądy?
Tak, był taki przypadek, opisałem go w podrozdziale „Chłopiec”. Osoba opętana (dotąd nikt nie był w stanie jej pomóc), pokazała mi film z egzorcyzmu. Dodam, że był on odprawiany przez Araba. To, co tam ujrzałem… wymioty, rzucanie się w konwulsjach, wreszcie lewitacja, kiedy ciało uniosło się, nienaturalnie wyprostowane, nad podłogą. I te przerażające, wydobywające się z krtani głosy... Będę to pamiętał do końca życia.
inny casus, o którym mogę wspomnieć, to rozmowa telefoczna z osobą opętaną, kiedy naraz coś, co w niej rezydowało, zaczęło wydostawać się na zewnątrz. W jednej chwili zmienił się głos rozmówczyni, swobodna rozmowa zaczęła przychodzić jej z ogromnym wysiłkiem, miała trudności z formułowaniem słów... Wtedy zrozumiałem, że tam, po drugiej stronie słuchawki toczy się walka, którą kobieta przegrywa.
Takie sytuacje uświadamiają nam, że świat jest jednak czymś więcej, niż zakładamy; a człowiek czymś więcej, niż tylko zbiorem myślących komórek albo przypadkiem w biologicznej ewolucji...
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zbliżyć do tej tajemnicy na tyle, że zdołam nabrać pewności (albo chociaż podejrzeń), że to wszystko jest czymś więcej niż jedynie wytworem mojej imaginacji. Bo zawsze biorę poprawkę, że mogą za tym stać jakieś czynniki racjonalne, niewiele mające wspólnego z transcedencją. Podczas reporterskiej kwerendy nauczyłem się jednego: w badaniach zjawisk paranormalnych należy zachować maksymalną ostrożność.
Wywiad ukazał się pierwotnie w "Nieznanym Świecie" (1/2023).